A R T Y K U Ł Y…

?????????????????????????

„Facet wyrósł jak spod ziemi”. Kim jest Jonny Daniels, który stał się główną twarzą żydowskiej debaty w Polsce?
Katarzyna ZuchowiczKatarzyna Zuchowicz
06 lutego 2018, 06:28~

Jonny Daniels ostatnio jest dosłownie wszędzie. Stacje radiowe i telewizyjne, portale internetowe, gazety – bez względu na opcję polityczną, znajdziemy jego wypowiedzi lub wywiady z nim. Spotkał się z Jarosławem Kaczyńskim, sfotografował z prezydentem Dudą, był gościem Tadeusza Rydzyka, jest blisko otoczenia premiera Morawieckiego. Robi wrażenie, jakby reprezentował wszystkie środowiska żydowskie w Polsce. Albo wręcz był doradcą rządu ds. żydowskich, choć takiej funkcji przecież nie pełni.
https://natemat.pl/229203,kim-jest-jonny-daniels
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
 

Myśleliście, że PO bardziej sprzyja osobom LGBTI niż PiS? To spójrzcie, jak głosowali ci europosłowie

jsx
21.03.2017 18:47
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,21529422,po-solidarnie-z-pis-nie-poparla-rezolucji-pe-przeciw-dyskryminacji.html#Prze
Większość europarlamentarzystów z Polski nie poparła rezolucji nawołującej do ochrony prawnej osób LGBTI przed dyskryminacją. Organizację Miłość nie wyklucza „bardziej bulwersuje fakt, że przeciw uznaniu elementarnych, równych praw oddali głos także eurodeputowani z list PO”.
Jarosław Wałęsa, Julia Pitera i Janusz Korwin-Mikke – wszyscy zagłosowali przeciw rezolucji Parlamentu Europejskiego (AG)
Większość europarlamentarzystów z Polski nie poparła rezolucji nawołującej do ochrony prawnej osób LGBTI przed dyskryminacją. Organizację Miłość nie wyklucza „bardziej bulwersuje fakt, że przeciw uznaniu elementarnych, równych praw oddali głos także eurodeputowani z list PO”.
REKLAMA

Parlament Europejski w zeszły wtorek przyjął rezolucję, nawołującą państwa UE m.in. do wprowadzenia prawnej ochrony przed dyskryminacją lesbijek, gejów, osób biseksualnych, trans- i interpłciowych.

Jeśli chodzi o parlamentarzystów z Polski, to w większości byli oni przeciwko rezolucji. „Nie” powiedzieli m.in. Janusz Korwin-Mikke, Jacek Saryusz-Wolski, Ryszard Czarnecki czy Anna Fotyga. Jak zauważa jednak organizacja Miłość nie wyklucza, „zdecydowanie bardziej bulwersuje fakt, że przeciw uznaniu elementarnych, równych praw oddali głos także eurodeputowani z list PO: Julia Pitera, Jarosław Wałęsa oraz Jan Olbrycht.”

Parlament Europejski w zeszły wtorek przyjął rezolucję, nawołującą państwa UE m.in. do wprowadzenia prawnej ochrony przed dyskryminacją lesbijek, gejów, osób biseksualnych, trans- i interpłciowych.

Jeśli chodzi o parlamentarzystów z Polski, to w większości byli oni przeciwko rezolucji. „Nie” powiedzieli m.in. Janusz Korwin-Mikke, Jacek Saryusz-Wolski, Ryszard Czarnecki czy Anna Fotyga. Jak zauważa jednak organizacja Miłość nie wyklucza, „zdecydowanie bardziej bulwersuje fakt, że przeciw uznaniu elementarnych, równych praw oddali głos także eurodeputowani z list PO: Julia Pitera, Jarosław Wałęsa oraz Jan Olbrycht.”

W głosowaniu wstrzymało się 14 eurodeputowanych z list PO. To m.in. Michał Boni, Jerzy Buzek, Danuta Hübner, Barbara Kudrycka, Janusz Lewandowski, Dariusz Rosati, Adam Szejnfeld, Róża Thun, Bogdan Zdrojewski czy Agnieszka Kozłowska-Rajewicz – pełnomocnik rządu ds. równego traktowania w latach 2011-2014.

====================================================================

wywiad Gazeta.pl
Sztarbowski: „Klątwa” nie jest przeciw religii, tylko przeciw zakłamaniu i hipokryzji Kościoła katolickiego
Mike Urbaniak

Kiedy zaproponowałem Oliverowi Frljiciowi „Klątwę” Wyspiańskiego, od razu zaświeciły mu się oczy. Wiedziałem, co to oznacza. Dyrektor Paweł Łysak powiedział tylko: „Będą z tego kłopoty”. No i są – mówi Paweł Sztarbowski, wicedyrektor Teatru Powszechnego w Warszawie. Prokuratura bada, czy w trakcie spektaklu nie dochodzi do obrazy uczuć religijnych i nawoływania do zabójstwa. Śledztwo wszczęto z urzędu.

Macie, co chcieliście.

– No mamy, ale taka jest strategia artystyczna Olivera Frlijcia i skłamałbym, gdybym powiedział, że nie podejrzewaliśmy tego, co się od kilku dni dzieje oraz że chcieliśmy prowadzić pozorny dialog na temat władzy Kościoła katolickiego w Polsce. Otóż nie chcieliśmy, bo być może na pewne tematy nie da się już prowadzić grzecznej rozmowy. Jedna z aktorek w swoim monologu pyta wręcz publiczność: „Co, za mało inteligentnie?! Za mało elokwentnie?!”.

„Klątwa” Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Olivera Frljicia jest ogromną zmianą w myśleniu o polskim teatrze politycznym, bo bezpośrednio i wyjątkowo boleśnie dotyka takich tematów, jak władza Kościoła katolickiego, seksualność czy prawo decydowania o swoim ciele. Każdy z tych tematów reżyser wyciąga, rzuca na scenę z hukiem i mówi: „Proszę bardzo, macie to! Teraz sobie radźcie!”.

I jak sobie radzimy?

– Jak widać średnio. W poniedziałek myślałem nawet, że w końcu przyszedł czas na mądrą dyskusję o poruszonych przez Frljicia sprawach. Łudziłem się, że po przejściach związanych choćby z „Golgotą Picnic” radykalnie prawicowe środowiska zauważyły, że ich strategia polegająca na zastraszaniu zwyczajnie na teatr nie działa. Jednak medialna histeria, która wybuchła we wtorek, pogrzebała moje nadzieje.

Spektakl dotyka największego tabu w naszej kulturze, czyli władzy Kościoła katolickiego, którego potęgę zbudowały dwie charyzmatyczne osobowości: Karol Wojtyła, późniejszy Jan Paweł II, i kardynał Stefan Wyszyński.

Który swego czasu zażarcie atakował Jerzego Grotowskiego za jego spektakl „Apocalypsis cum figuris”.

– W tym sensie komunikat Konferencji Episkopatu Polski nazywający nasz spektakl bluźnierczym nawiązuje do jakże długiej tradycji potępiania teatralnych dzieł, które mierzą się ze sferą sacrum. Tymczasem w „Klątwie” Frljicia jest coś oczyszczającego. Po premierze słyszałem od wielu osób, że po raz pierwszy ktoś tak bezczelnie powiedział ze sceny to, czego boimy się zwykle powiedzieć publicznie.
Tym kimś okazał się być reżyser z zagranicy. Żaden polski twórca nie miał odwagi?

– Zadawałem sobie oczywiście to pytanie i wydaje mi się, że nikt z Polski nie odważyłby się na taki spektakl, nie pokazałby tak radykalnie władzy Kościoła, bo stabuizowanie tego tematu wysysamy z mlekiem matki. I mówię to jako wierzący i praktykujący dawno temu człowiek, były ministrant, który od lat jest ateistą i z Kościołem katolickim ani z żadnym innym nie ma nic wspólnego.

Siłę tego tabu czuje się na widowni. Ludzie oglądają „Klątwę”, a przynajmniej kilka jej scen, niemal na bezdechu.

– Ale, powiedzmy to od razu, każda z tych scen, nawet najbardziej kontrowersyjna, jest błyskotliwie wymyślona i obudowana intelektualnie. Nie serwujemy taniej prowokacji, nie zapraszamy na skandal dla skandalu. Zgoda, „Klątwa” jest dosadna, radykalna i obsceniczna, ale też bardzo mądra i trafnie opowiadająca o wieloletniej władzy Kościoła i naszej wobec niego uległości.

Wyspiański byłby zadowolony z tego wystawienia jego „Klątwy”?

– Myślę, że tak, bo był jednym z większych łobuzów polskiej kultury, artystą nieustannie odrzucanym przez krakowski salon. Mam poczucie, że rodzaj energii naszego spektaklu jest bliski twórczości i myśli Stanisława Wyspiańskiego.
Myślisz, że gdyby Wyspiański napisał „Klątwę” dzisiaj, toby go zlinczowano i zajęłaby się nim prokuratura?

– Jest to wielce prawdopodobne, bo to przecież sztuka opowiadająca o wiejskiej kobiecie, która ma romans z księdzem. Nie trzeba dodawać, że to się źle dla niej kończy. Dla księdza już niekoniecznie. Wyspiański napisał „Klątwę” prawie 120 lat temu na podstawie notatki prasowej. Jest to więc, można powiedzieć, dramat dokumentalny ubrany w formę greckiej tragedii.

W spektaklu są dwie sceny, które wzbudziły największe kontrowersje, szczególnie u tych, którzy ich nie widzieli. Jedna z nich to symulowanie seksu oralnego z figurą Jana Pawła II. Rozpętaliście nią piekło.

– W Polsce papież jest sympatycznym, familiarnym staruszkiem, który lubił żartować i opowiadać historie o kremówkach. Zapamiętany został także jako pogromca komunizmu i w tej mierze jego zasługi są oczywiście niezaprzeczalne. Zrobiono z niego przez to już nawet nie świętego, ale półboga, a może nawet boga ważniejszego od Trójcy Świętej. A trzeba też pamiętać, że Jan Paweł II stał na czele gigantycznej organizacji i podejmował często kontrowersyjne decyzje, z których powinien być i jest, naturalnie nie w Polsce, rozliczany.

Mówiłem już wielokrotnie i powtórzę raz jeszcze: nasza „Klątwa” nie jest przeciwko religii, tylko przeciwko instytucji Kościoła katolickiego. Przeciwko jego zakłamaniu, hipokryzji i temu, że pod płaszczykiem pielęgnowania wartości duchowych realizuje swoją agendę polityczną, jaką jest dzierżenie władzy w naszym kraju. Jest często w tym dążeniu bezczelny i prymitywny.

Są jednak tacy, którzy mówią, że można było o tym wszystkim powiedzieć bez tak drastycznej sceny.

– Być może nie można, bo jak się Kościół pod wodzą Jana Pawła II delikatnie krytykuje, a próbowało już wielu, przechodzi to bez echa. Trzeba było w końcu głośno powiedzieć o przymykaniu papieskich oczu na pedofilię, która, co pokazują kolejne kościelne raporty, była za jego pontyfikatu masowym i tuszowanym przez Watykan problemem. Trzeba było w końcu głośno powiedzieć o jego bezwzględnej walce z antykoncepcją, co nie pozostało bez wpływu na epidemię HIV/AIDS w Afryce. Scena, którą od kilku dni żyją wszystkie media, jest pewnie dla wielu szokująca, rozumiem to, ale jej sens polega na tym, jak wypaczamy ewangeliczną naukę o miłowaniu bliźniego, nie wsłuchujemy się w duchowy przekaz i zastępujemy go kultem bożków. To scena, która ma nas nie tyle zachęcić, co wręcz zmusić do dyskusji.

Ale nie ma żadnej dyskusji, jest za to mordobicie. Może więc nie najlepsza to strategia?

– To jest już pytanie do reżysera, nie do mnie.

Pytam dyrektora teatru.

– Wierzę, że kiedy przejdzie już fala hejtu, zacznie się dyskusja. Wierzę też, że w temacie kościelnej władzy skuteczne są już tylko drastyczne środki artystyczne. Inaczej rozeszlibyśmy się po spektaklu spokojnie do domów, krytycy napisaliby recenzje i byłoby pozamiatane. Frljić się na to nie godzi. On uważa, że ludźmi trzeba wstrząsnąć, że to jest jedyny skuteczny środek.
I to się bez wątpienia udało. Ludzie są wstrząśnięci. Ale czy dyskutują o meritum?

– Będą, mam nadzieję. Liczę na poważną debatę nie tylko o tym wybitnym – tu się chyba zgadzamy – teatralnym dziele, ale też o tym, jakie tematy porusza. I jeszcze jedno, to nie jest, jak piszą hejterzy, żadne szambo, ale wspaniała, artystyczna wypowiedź.

Miałeś jakieś wątpliwości, oglądając próby?

– Ogromne. Miałem je ja, miał je dyrektor Paweł Łysak. Przedpremierowy tydzień był chyba najtrudniejszy w naszych karierach, ale sami to na siebie z pełną świadomością ściągnęliśmy. Kiedy dwa lata temu spotkałem się w Belgradzie z Oliverem Frljiciem i zaproponowałem mu „Klątwę” Wyspiańskiego, od razu zaświeciły mu się oczy. I ja oczywiście wiedziałem, co to oznacza. Wiedział też doskonale Paweł Łysak. Gdy do niego zadzwoniłem, powiedział tylko: „Będą z tego kłopoty”. No i są.

A wracając do twojego pytania o wątpliwości, myślę, że wynikały one z odruchu autocenzorskiego, który ci mówi, że musisz chronić instytucję, że musisz chronić oparty na współpracy i zachęcaniu do dialogu dorobek ostatnich lat. Zdawaliśmy sobie sprawę, nie ma co ukrywać, że jednym gestem możemy wszystko przekreślić, całą naszą pracę, ale trzeba zaryzykować. Utwierdziła mnie w tym długa rozmowa ze wszystkimi pracownikami teatru, podczas której dzielili się z nami swoimi refleksjami, a często i obawami.

Jakie to były obawy?

– Że będziemy poddawani różnego rodzaju presjom, że będą protesty. Oliver słuchał tego uważnie i opowiedział potem, dlaczego robi taki, a nie inny teatr. To było wspaniałe spotkanie.
Czy po obejrzeniu pierwszy raz całości chcieliście z dyrektorem Łysakiem wpłynąć na Frljicia, żeby coś zmienił?

– Intensywnie rozmawialiśmy, szczególnie o najbardziej kontrowersyjnych scenach, bo zależało nam na tym, by mieć pewność, że dla wymowy spektaklu są one konieczne. Nie chcieliśmy, powtarzam do znudzenia, skandalu dla skandalu.

On jednak wybuchł, także za sprawą sceny, w której rzekomo zbierane są pieniądze na zabójstwo Jarosława Kaczyńskiego.

– Takiej sceny, jak wiesz, w spektaklu nie ma i nigdy nie było. Ona jest wymysłem prawicowych mediów. Pieniędzy na zabójstwo Kaczyńskiego nie moglibyśmy zbierać z dwóch zasadniczych powodów. Po pierwsze, zabrania tego polskie prawo, a po drugie, nie zgodziłaby się na to ani aktorka, ani my z dyrektorem Łysakiem. Zresztą to jest jasno powiedziane ze sceny, włącznie z przeczytaniem odpowiedniego paragrafu z Kodeksu karnego, który przewiduje sankcje za podżeganie do przemocy.

Jest też paragraf na obrazę uczuć religijnych.

– Nasz spektakl nie obraża niczyich uczuć religijnych. To jest niepoważne.

Jak scena ścięcia krzyża piłą motorową?

– Krzyż w tym spektaklu nie jest symbolem religijnym, ale symbolem państwa wyznaniowego. Kiedy zostaje ścięty, zaczyna świecić zrobiony z żarówek orzeł. W kategorii znaków teatralnych oznacza to, że państwo świeckie wygrywa z państwem wyznaniowym. Taki jest sens tej sceny.
Ty mówisz o sensach, a ludzie czytają wszystko dosłownie.

– Tak nie można, przecież to jest teatr!

Teatr znakomitych aktorów. Czy oni mieli opory?

– Oliver twierdzi, że to jedna z jego najwspanialszych prac, a trzeba pamiętać, że miał w Polsce kilka nieprzyjemnych spotkań. Wszystkie opory, jakie się pojawiły na próbach, są w spektaklu i aktorzy opowiadają o nich ze sceny. Jest aktorka, która atakuje reżysera za jego rzekomy radykalizm. Jest aktor, który defloruje zdjęcie Frljicia. Oliver ma ogromne poczucie humoru na własny temat i jemu też się w tym spektaklu dostaje.

Tylko że on wsiada w samolot i ucieka z Polski. Konsekwencje ponosi teatr, a głównie aktorzy.

– To prawda, ale myśmy się na to zgodzili. Wiedzieliśmy, że Oliver podłoży bombę i zniknie.

Wcześniej wywoła jak zwykle dyskusję o granicach wolności artystycznej. Doszliście z Powszechnym do ściany?

– W sztuce nie ma ściany. Coś, co było nią wiek czy pół wieku temu, dzisiaj nas bawi, choć historia ciągle się powtarza: artystów przesuwających granicę wolności ekspresji artystycznej zawsze prześladowano, potępiano, więziono, a byli i tacy, których zabijano, paląc na przykład na stosie. Nas też niektórzy na nim widzą, ale my się na stos nie wybieramy. Nie zrobiliśmy nic złego, zrobiliśmy ważny spektakl. Nikomu podczas „Klątwy” nie dzieje się krzywda. Nie zadajemy nikomu bólu fizycznego, ani się nad nikim nie znęcamy. Działamy na symbolach, co jest istotą teatru i istotą „Klątwy”.
Którą reklamowaliście jako „najbardziej katolicki spektakl od trzydziestu lat „.

– Bo on taki właśnie jest. „Klątwa” Frljicia jest apoteozą dobra, piękna i prawdy. To mądre i oczywiście radykalne, żeby nie powiedzieć hardcore’owe, przedstawienie zrywające maskę z kościelnej gęby.

Co byś powiedział tym, którzy piszą i mówią o teatralnej kloace?

– Żeby spróbowali nie zatrzymywać się na powierzchni znaków, żeby spróbowali zinterpretować spektakl i poszczególne jego sceny w całej ich złożoności. Wiem, że łatwo jest przyklejać łatki, rzucać epitetami, mówić, że to jest świetne, a to ohydne, ale rzeczywistość jest nieco bardziej skomplikowana. Warto się jej przyjrzeć z otwartą głową.

Póki co jest tu utrudnione, bo spektakl jest wyprzedany do cna.

– Cieszy mnie to bardzo, bo oznacza, że ludzie chcą zobaczyć „Klątwę” na własne oczy, a nie wyrabiać sobie opinię na podstawie tego, co mówią ci, którzy jej nie widzieli. Dotychczas wszystkie przedstawienia kończyły się długimi owacjami na stojąco, co utwierdza nas w przekonaniu, że warto było zaryzykować.
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,21412104,sztarbowski-nasza-klatwa-nie-jest-przeciwko-religii-tylko.html#TRwknd

==================================================================

„WOJNA” POLSKO-POLSKA

http://natemat.pl/204147,ta-akcja-spoleczna-udowadnia-ze-prawica-potrafi-tylko-siac-nienawisc-nie-uwierzysz-jak-reaguja-na-list-do-niemcow

Ta „akcja” udowadnia, że prawica potrafi tylko siać nienawiść. Namawiają do wysyłania wazeliny „złym dziennikarzom”

Specyficznie „Gazeta Polska” reaguje na list Towarzystwa Dziennikarskiego do niemieckich mediów, w którym organizacja ta przeprasza między innymi za germanofobiczne działania tej redakcji. – Musimy im pomóc, bo takie podlizywanie się, wpychanie się Niemcom bez wazeliny może być szkodliwe – oznajmił redaktor naczelny pisma Tomasz Sakiewicz. I zorganizował akcję społeczną, w której namawia do „wysyłania tłustej maści germanofilskim dziennikarzom”.


Tej gazety PiS już nie zrepolonizuje. Jarosław Kaczyński sprzedał ją szwajcarskiemu koncernowi, a ten zlikwidował

http://natemat.pl/204051,tej-gazety-pis-juz-nie-zrepolonizuje-sam-jaroslaw-kaczynski-sprzedal-ja-szwajcarskiemu-koncernowi-a-ten-zlikwidowal

==================================================================

 

 

Safari dla eurodeputowanych

Siedemnastego grudnia br. 136 urzędników unijnych, w tym 78 eurodeputowanych i 31 tłumaczy, wsiądzie na pokład samolotu lecącego do Nairobi, by wziąć udział we wspólnym zgromadzeniu parlamentarnym członków Unii i grupy państw AKP. Spotkanie wynika z tzw. układu z Kotonu, podpisanego między Unią Europejską a 79 państwami Afryki, Karaibów i Pacyfiku (AKP).

Wyprawa do Kenii jest zaledwie ostatnim wyjazdem eurourzędników, którzy uczestniczą w spotkaniu forum międzynarodowym w egzotycznych zakątkach świata. Kontrowersje wzbudziła już poprzednia wycieczka, kiedy to we wrześniu br. czterdziestu europarlamentarzystów i kilkudziesięciu unijnych urzędników poleciało do Urugwaju. Ich wyprawa określona została mianem „egzotycznej wycieczki”.

Podróże urzędników osiągają coraz większy rozmach – bierze w nich udział coraz więcej osób, rosną koszty takich przedsięwzięć, choć często brak jest jasno sprecyzowanego celu wyjazdu.

– To kosztowne wycieczki – stwierdził jeden z urzędników unijnych. – Ale nie możemy ich uniknąć, ponieważ te spotkania wynikają z podpisanych porozumień. Warto wspomnieć, że nie ma zbytniej woli politycznej, by jechać do Kenii.

Jak czytamy na poświęconej spotkaniu stronie zgromadzenie parlamentarne AKP-EU to „jedyne cykliczne międzynarodowe spotkanie, na którym przedstawiciele rozmaitych państw promują i wspierają współpracę i rozwój Północy i Południa”.

Dalej czytamy, że eurodeputowani oraz miejscowi urzędnicy rządowi odbędą wspólne posiedzenia, zjedzą obiad z młodzieżą, będą uczestniczyć w warsztatach na temat kenijskiego sektora ogrodniczego, odwiedzą ośrodek medyczny na przedmieściach Nairobi oraz spotkają się na roboczym lunchu pod hasłem „inwestycje w zdrowe żywienie: fundamenty rozwoju”.

Europosłów czeka również głosowanie w kwestii kilku niewiążących uchwał, w tym dotyczących „Trudności stojących przed rolnictwem rodzinnym oraz drobnymi gospodarstwami w krajach AKP” oraz „Wpływem nielegalnych przepływów pieniężnych na finansowanie na rzecz rozwoju”. Warto pamiętać, że niemal połowa mieszkańców Kenii żyje poniżej granicy ubóstwa.

We wrześniu tego roku niemal stu urzędników i europosłów poleciało do Montevideo – trzydniowa delegacja kosztowała Unię ponad pół miliona euro. Podczas pobytu w stolicy Urugwaju europarlamentarzyści przyjęli niewiążące uchwały o restrukturyzacji długu państwowego, zobowiązali się do zajęcia się nierównością przez prowadzenia spójnej polityki społecznej oraz wspierania procesów pokojowych w Kolumbii.

W ubiegłym roku ponad 40 eurodeputowanych udało się na wyspę Fidżi położoną w południowej części Oceanu Spokojnego, by wziąć udział w czterodniowej sesji komisji parlamentarnej EU-AKP. Chociaż parlament europejski może liczyć na specjalne zniżki dla swoich urzędników, w sezonie letnim cena biletu lotniczego do Suvy, stolicy kraju, przekracza zwykle 1800 euro w jedną stronę.

Według opublikowanej przez parlament europejski deklaracji kosztów, wyjazd do Kenii zamknął się kwotą 870 207 euro, przy czym 228 284 euro pochłonął koszt zatrudnienia tłumaczy. Budżet wyprawy jest obliczany, biorąc pod uwagę maksymalną liczbę uczestników – jak dotąd na wyprawę do Afryki zgłosiło się jedynie 50 europarlamentarzystów. Niejasna pozostaje kwestia przerzucenia kosztów na podatników, ponieważ europosłowie mają aż 18 miesięcy na złożenie wniosków o zwrot kosztów podróży. W każdym razie jedno jest pewne – każdy europoseł w trakcie delegacji poza granice UE otrzymuje dietę w wysokości 153 euro dziennie, natomiast dzienna stawka wynagrodzenia dla tłumacza wynosi 650 euro.

Jak wynika z kolejnego dokumentu wydanego przez parlament, szacunki wskazują, że na jednego uczestnika wyjazdu do Kenii przypadnie 150 euro za noclegi. Dodatkowo wyasygnowano 12 tysięcy w ramach gaży dla zaproszonych ekspertów oraz 11 tysięcy jako koszt przewozu ładunków.

– Musimy przywieźć flagi unijne, kartony z dokumentami oraz komputery – powiedział nam urzędnik. – W niektórych państwach jest pod tym względem dość archaicznie.

Budżet europosłów obejmie także 3000 euro za „roboczy” posiłek dla 60 osób w stolicy Kenii, gdzie koszt dania w najlepszej restauracji rzadko przekracza 25 euro (2700 szylingów kenijskich).

W oficjalnym programie wyjazdu dostępnym na stronie parlamentu czytamy, że posłowie będą nocowali w czterogwiazdkowym Hiltonie bądź hotelu Intercontinental. Program zawiera także ostrzeżenia przed epidemią żółtej febry oraz kapryśnym klimatem. Podano w nim link również do strony kenijskiej izby turystycznej oferującej safari na wielbłądach lub z helikopterów. Atrakcje te pozwolą zainteresowanym podziwiać „wyjątkowe krajobrazy” tego kraju.

http://wiadomosci.onet.pl/

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

http://www.blog.pl/

Draństwo polityczne – pięciolatki bez obowiązku przedszkolnego
12 stycznia 2016
Obecna większość parlamentarna robi wiele złych rzeczy, ale tylko jako „bandytyzm polityczny” mogę określić zniesienie obowiązku przedszkolnego dla pięciolatków (zmiana ta została dokonana przy okazji cofnięcia sześciolatków ze szkół do przedszkoli, o czym jeszcze szerzej będę chciał napisać).
Likwidacja obowiązku przedszkolnego dla pięciolatków to coś, co przekracza moje pojmowanie rzeczywistości… Jak można tak źle życzyć dzieciom?!?
Być może w niektórych środowiskach cały czas funkcjonuje przekonanie, że dzieci lepiej rozwijają się z babcią i dziadkiem w domu, niż w przedszkolu. Być może…
Ale w polityce należy mieć trochę odwagi i przekonywać do dobrych rozwiązań. Wszystkie badania (jak i wszelkie doświadczenia rodziców, którzy mają małe dzieci), mówią o tym, jak bardzo szybko rozwija się dziecko w przedszkolu, jak bardzo lubi przedszkole, jak chłonie to czego uczy go pani w jego grupie. Nie ma szans, żeby rodzic, nawet najlepszy i najbardziej się starający, umiał przekazać dziecku wszystko to, czego uczy się ono w przedszkolu. Znam wiele przypadków dzieci, którymi rodzice bardzo się zajmowali, ale nie wpadli np. na to, że warto aby bawiły się one plasteliną, czy uczyły wycinać, bo to nie tylko rozwija różne cechy umysłu, ale i motorykę dłoni.
Zniesienie obowiązku przedszkolnego dla pięciolatków jest działaniem zupełnie bez sensu, w żaden sposób nieuzasadnionym, nie jest ono zresztą w ogóle wyjaśnione w uzasadnieniu ustawy. To po prostu działanie na szkodę polskich dzieciaków, zwyczajne draństwo. Powiem więcej – podejmowanie takich decyzji powinno być w jakiś sposób karalne.
Likwidacja obowiązku przedszkolnego dla 5-latków z pewnością uderzy najbardziej w tych, którzy i tak mają najtrudniejszy start – w dzieciaki z małych miejscowości (może się zdarzyć, że niektóre gminy nie będą zapewniały miejsc w przedszkolu dla wszystkich 5-latków, zwłaszcza na wsiach) oraz rodzin z dysfunkcjami społecznymi, w których rodzice nie wpadną na to, że warto zapisać dziecko do przedszkola. A można także wyobrazić sobie taką sytuację, że w przypadku braku wystarczającej liczby miejsc do przedszkola raczej zostaną przyjęte dzieci z tzw. lepszych rodzin, bo przecież na takich po ludzku może zależeć przedszkolom.
Reasumując – rząd Prawa i Sprawiedliwości i jego posłowie wystąpili przeciwko dzieciom i to głównie tym, które i tak mają trudniejszy start w życiu.

http://tglogowski.blog.onet.pl/

KOMENTARZE;

~agawa

12 stycznia 2016 o 15:59
Jak czytam lub słucham o babciach, które mają pomagać w wychowywaniu, bo rzekomo im to biologia nakazuje, to od razu wiem, z kim mam do czynienia- dzieckiem i wnukiem głupich bab bez pasji, bez zainteresowań, skupionych na trzech K i nic poza tym. Kobieta po menopauzie nie tylko nie umiera, ale ma prawo do normalnego SWOJEGO życia. Wnukami może się zająć, kiedy chce
! To nie jest jej obowiązek. Jeżeli ktoś chce siedzieć czterema kopytami w dziewiętnastowiecznym zaścianku- niech siedzi, ale niech nie zmusza innych do tego. A wychowanie przez babcie wcale nie jest dobre, bo przeważnie nie mają dystansu do ukochanych wnuków i nie wychowują a rozpuszczają. Babcia to fantastyczna sprawa, ale tylko doraźnie. Jestem babcią, jestem na każdy gwizdek w awaryjnej sytuacji- to piszę, by jakiś baran nie zarzucił mi egoizmu- ale od wychowywania są rodzice. A przedszkole jest konieczne dla budowania prawidłowych relacji międzyludzkich, umiejętności życia w grupie, liczenia się z innymi. Inaczej mamy takich „żoliborskich pseudopaniczyków”

~jolanta

12 stycznia 2016 o 13:29
Panie Piotrze, idąc tokiem pańskiego myślenia można zostawić rodzicom decyzję o nauczaniu dziecka w ogóle. Angielskie dzieci idą do szkoły w wieku lat 5, niemieckie 6-cio latki też przeżywają nauczanie.Czyżby polskie dzieci były głupsze, a może wrażliwe jak mimozy. Ależ skąd,to PiS wmawia rodzicom,że dzieci nie mogą się uczyć w tym wieku. A robią to tylko dla tego, że to PO wprowadziło te zmiany. Gdyby kaczor wpadł na ten pomysł, okazałoby się, że jest wszystko w porządku.

===================================================================

 

Lepiej inwestować w edukację…
Magdalena Środa
MAGDALENA ŚRODA

Wojciech Łazarowicz zaliczył mnie, Michnika i Urbana do
„najbardziej rozpoznawalnych krytyków KK”. Długo się zastanawiałam dlaczego właściwie miałabym krytykować Kongres Kobiet (bo dla mnie skrót KK to właśnie oznacza), skoro sama go założyłam i dlaczego mieliby to robić panowie Michnik i Urban, skoro niewiele wiedzą o istnieniu tej instytucji, choć – skądinąd – przychylni są prawom kobiet.
19.90 zł miesięcznie za 62 kanały TV. Czy chcesz poznać ofertę nc+?
Tak, jestem zainteresowany.
Nie, dziękuję.

Potem pan Łazarowicz, który widocznie tkwi w sidłach sowieckiego nałogu używania skrótów, zarzucił, że wspomniani krytycy KK bardzo są również niechętni ŚDM. I że lepiej finansować ŚDM niż Euro 2012 i inne imprezy sportowe. Tu muszę zaprotestować. Nigdy nie byłam za finasowaniem jakichkolwiek imprez sportowych a za swoją krytykę wydawania pieniędzy na stadiony i piłkę nożną zostałam niemal zlinczowana (nie wiem jaki stosunek do piłki nożnej ma Michnik i Urban, wiem, że nie grają ale czy oglądają lub uważają, że oglądanie meczy powinno obciążać budżet krajowy? Nie mam pojęcia.). W mojej opinii państwo powinno wydawać wyłącznie na sport szkolny i amatorski, ministerstwo sportu powinno zostać zlikwidowane a masowe imprezy sportowe powinny finansować się same. Uważam też, że nie potrzeba nam wielkich stadionów a na pewno nie w środku miasta.

Kultura (subkultura) sportowa wydaje mi się mało ciekawa a rosnący w siłę ruch kiboli uważam za poważne zagrożenie porządku społecznego. Natomiast o ŚDM nie wypowiadałam się nigdzie, bo o skrótach się w ogóle nie wypowiadam, choć udało mi się go rozszyfrować dzięki entuzjazmowi autora, który Światowe Dni Młodzieży uważa za inicjatywę piękną, użyteczną i godną tego, by zaangażowało się w nią państwo PiS (sumą 180 milionów złotych wziętych z budżetu tworzonego przez wszystkich obywateli).

Jeśli autor utrzymuje, że lepiej ze wspólnych pieniędzy finansować imprezy katolickie niż sportowe, to mogę się z nim zgodzić, choć w gruncie rzeczy uważam, że lepiej pieniądze te wydać na coś bardziej pożytecznego. Bo i sport i kościół doskonale poradzą sobie bez budżetowych pieniędzy.

KK (Kościół katolicki) w przeciwieństwie do KK (Kongresu Kobiet) jest potwornie bogatą instytucją i nie ma powodu do niej dokładać, zwłaszcza, że na tych 180 milionach się nie skończy i zapewne się nie zaczęło. Kościół od lat pobiera lub wyłudza pieniądze od państwa (zwrot ziem i majątków, zwolnienia z podatków, lekcje katechezy, finansowanie kościołów – pod pretekstem finansowania muzeów – budowa nowych świątyń) niewiele dając w zamian.

Światowe Dni Młodzieży są w dodatku imprezą watykańską, a doprawdy mało jest na świecie państw równie bogatych jak Watykan. Myślę, że administracja papieża Franciszka spokojnie znalazłaby na to środki. Ale nie musi, bo zna kościelną (bo nie religijną) gorliwość rządzących. PiS ma przecież z polskimi hierarchami polityczno-ekonomiczny deal. Cała kościelna machina pracowała na wygraną PiS. Teraz PiS będzie pracował na dobrostan kościoła i jego hierarchów. W takim niestety fundamentalistycznym kraju żyjemy. Więc nie mam żadnego entuzjazmu do tych przeznaczonych na ŚDM 180 milionów. Nie mam też entuzjazmu dla samych ŚDM, bo w ogólności religię uważam za przeżytek i wolałabym, by ludzie byli bardziej oświeceni i by bardziej świadomie budowali dobrą wspólnotę tu na ziemi, niż wierzyli w jej eschatologiczną wersję.

Katolicyzm, zwłaszcza w Polsce, nie przyczynia się ani do przyrostu ludzkiej dobroci, ani do uczciwości ani do zacieśniania się więzi wzajemnego zaufania. Oczywiście na krakowskich błoniach więzi te zostaną zacieśnione ale tylko na kilka dni. To tak jak ze znakiem pokoju czy deklaracjami miłości bliźniego – obowiązują tylko w kościele, raz w tygodniu, podczas jednej mszy. Potem ludzie rozchodzą się do domów i sąsiad nie lubi sąsiada, a uchodźców większość „zwolenników miłości bliźniego” najchętniej by zagryzła, nie mówiąc nic o przeciwnikach politycznych. Lepiej inwestować w naukę, edukację a zwłaszcza w kulturę. To one budują pomosty między ludźmi i przyczyniają się do ucywilizowania świata.
http://magdasroda.natemat.pl/

 

======================================================================

 

Dylemat feministki. Czy oburzać się na imigrantów, którzy gwałcą Europejki?

Agata Komosa

Pijani mężczyźni, zebrani w kilkudziesięcioosobowych grupach, obmacywali i okradali kobiety w sylwestrową noc w Kolonii. Doszło tam prawdopodobnie do dwóch gwałtów. O ile ciekawiej brzmi ta wiadomość, gdy dopiszemy, że napastnicy mieli północnoafrykańską lub arabską urodę. Teraz to się dopiero robi news!

Konflikt tragiczny, kiedy feministka i lewaczka musi zmierzyć się z samorealizującą się przepowiednią przeciwników przyjmowania uchodźców. Mówili: przyjadą tutaj gwałcić nasze kobiety, i bach! W Kolonii w Sylwestra „grupy mężczyzn o północnoafrykańskiej urodzie” napadały na Niemki.

http://natemat.pl/

 


Negatywne konsekwencje tej zmiany odczują w szczególności dzieci z rodzin o niższym statusie społeczno-ekonomicznym i skromniejszym kapitale kulturowym – bo to one właśnie najbardziej korzystają na wczesnym rozpoczęciu edukacji i najbardziej tracą na jego opóźnianiu. Przygotowana przez PiS nowelizacja ustawy o systemie oświaty pogorszy zatem warunki rozwoju dzieci z rodzin i środowisk najbardziej potrzebujących wsparcia.

Razem krytycznie o podwyższeniu wieku szkolnego. „PiS ignoruje konsekwencje”-http://www.wprost.pl/

Ewa Błaszczyk: Nie lubię pytań o moją córkę. Odpowiadam na nie, bo służę sprawie
Angelika Swoboda
Ola nie usiadła, nie gra na pianinie, nie ogląda telewizji i nie rozmawia. Ale człowiek w jej stanie powinien się degradować i psuć, a u niej kierunek jest odwrotny – mówi o swojej córce Ewa Błaszczyk, aktorka, twórczyni Budzika – kliniki dla dzieci w śpiączce.

http://weekend.gazeta.pl/weekend/0,0.html
=========================================================================
Tomasz Jaeschke (animalpastor): odszedłem z Kościoła dla kobiety, żeby być wiernym sobie
Przemysław Bollin

Animalpastor jest jedynym w Europie kapłanem ludzi i zwierząt. Z Kościoła katolickiego odszedł jednak z innego powodu – dla kobiety. Dziś o doświadczeniu bycia w związku mówi: „Są miejsca, których bez pomocy kobiety nie jesteśmy w stanie odkryć”. Tomasz Jaeschke jest solą w oku Kościoła. Przez lata zajmował się tematem celibatu. Sam nie ma złudzeń, że w tej kwestii Kościół nie wchodzi w dyskusję. Zresztą, nie tylko w tej.
http://www.onet.pl/