Polska a przedsiębiorczość – FINANSE

Ryczałt, czyli podatek miły fiskusowi i firmom
Piotr Skwirowski
02.09.2015 17:52

Ministerstwo Finansów

Ministerstwo Finansów (Wyborcza.biz)
Gdyby z perspektywy finansów państwa patrzeć na podatek ryczałtowy i małe firmy, które go płacą, to zdecydowanie można by uznać, że kryzys gospodarczy mamy już za sobą. Ryczałtowcy mieli w zeszłym roku rekordowe przychody. Zasilili budżet państwa pokaźną kwotą podatku.
Ładnych parę lat temu rząd PiS chciał likwidacji ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych, bo o ten podatek tu chodzi. Ostatecznie nic z tego nie wyszło. I ryczałt ciągle trzyma się mocno. Ba, mocniej niż przed laty. Ministerstwo Finansów podsumowało właśnie rozliczenia podatkowe za 2014 r. przedsiębiorców prowadzących działalność gospodarczą opodatkowaną ryczałtem ewidencjonowanym.

Wynika z nich, że przedsiębiorcy ciągle lubią ów ryczałt, bo to jedna z najprostszych form opodatkowania niedużych firm. Kusi niskimi stawkami i prostą księgowością. Podatek ryczałtowy to określony procent przychodu firmy: 3 proc. – dla działalności usługowej w zakresie handlu, 5,5 proc. – dla działalności wytwórczej i robót budowlanych, 8,5 proc. – dla usług, 17 proc. – dla niektórych rodzajów usług (np. wynajmu aut), 20 proc. – dla tzw. wolnych zawodów.

Ryczałt ma jednak także dużo wad. Przedsiębiorcy rozliczający się w ten sposób nie mają możliwości wspólnego opodatkowywania się z małżonkiem, nie mają też ulgi na dzieci, nie odliczają również kosztów uzyskania przychodów. Co więcej, niektóre rodzaje działalności gospodarczej (np. apteki, detektywów i tłumaczy) ustawowo wyłączono z ryczałtu. Jest też granica ryczałtu, czyli kwota przychodów, której osiągnięcie wyklucza firmę z tej formy opodatkowania. To 150 tys. euro, czyli w zeszłym roku 633 450 zł. Ryczałt mogą też płacić osoby wynajmujące domy czy mieszkania. Jego stawka to 8,5 proc. kwoty przychodów.

Okazuje się, że liczba ryczałtowców rośnie. I zbliża się do miliona. Podatnicy korzystający z tej formy opodatkowania złożyli za 2014 r. 960 847 zeznań. To rekordowa liczba. Tak wielu ryczałtowców nie było w historii tego podatku. To o niemal 39 tys. więcej niż w 2013 r. 545 tys. spośród wszystkich zeznań ryczałtowych złożyli podatnicy, którzy prowadzą działalność gospodarczą. I tu jest niewielki spadek w porównaniu z rokiem wcześniejszym – o niecałe 2 tys. zeznań. Przybyło za to podatników rozliczających w ramach ryczałtu przychody z wynajmowania swoich domów i mieszkań.

Budżet państwa dostał z ryczałtu za 2014 r. rekordowe 1,912 mld zł. Drugi w kolejności wynik padł w 2007 r., wtedy było to jednak nieco poniżej 1,9 mld zł wpływów. W 2013 r. do budżetu wpłynęło z tego podatku trochę ponad 1,7 mld zł. Ryczałtowcy odnotowali też w zeszłym roku rekordowe przychody. Łącznie uzbierało się tego prawie 43 mld zł (z tego niemal 35 mld pochodziło od firm płacących ten podatek). W drugim pod tym względem, 2007 r. było niespełna 42 mld zł ryczałtowych przychodów, a w 2013 r. – trochę ponad 39,5 mld zł.

Przeciętny podatek, ten przypadający na jednego ryczałtowca, wyniósł 1989 zł rocznie. Rok wcześniej było mniej – 1886 zł.

I jeszcze przeciętna stawka podatku ryczałtowego. Ta efektywna, to znaczy po odliczeniu wszelkich ulg, składek na ZUS i NFZ, wyniosła 4,4 proc. Dokładnie tyle samo, co rok wcześniej.

http://www.wyborcza.biz/

Możesz sporo zapłacić
Pomagasz rodzinie? Dla ZUS-u jesteś przedsiębiorcą
ZUS

Michał Legierski / Edytor
Pomagasz mężowi/żonie w prowadzeniu firmy? Zapłacisz

Wydawałoby się, że powinniśmy już przywyknąć do absurdu polskich przepisów. A jednak wciąż potrafią zaskoczyć. Czy wiesz, że nawet nie będąc przedsiębiorcą, możesz zostać tak potraktowany? Wystarczy, że pomożesz najbliższej osobie. ZUS zażąda dodatkowej składki 1092 zł miesięcznie.

Oczywiście, musiałaby to udowodnić kontrola. Jednak wielu Polaków wciąż nie jest świadomych tych przepisów. Jedna z poprawek do ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych wprowadziła pojęcie „osoba współpracująca z osobą prowadzącą działalność gospodarczą”. W największym uproszczeniu: jeśli mieszkasz z najbliższą osobą prowadzącą firmę i w jakikolwiek sposób jej w tym pomagasz, ZUS może zażądać od Ciebie takiej samej składki, jak od przedsiębiorcy. Czyli 1092 zł miesięcznie.

Kim jest „najbliższa osoba”? Może to być mąż, żona, dzieci, rodzice (również adopcyjni), czy dzieci drugiego małżonka. Nie są nimi natomiast brat i siostra. Z kolei „współpraca” została przez przepisy określona dużo mniej precyzyjnie. Wystarczy, że nie jesteś u przedsiębiorcy zatrudniony na umowę, a po prostu po ludzku i bezpłatnie mu pomagasz. Sąd Najwyższy w 2009 r. orzekł, że chodzi o istotne dla działalności gospodarczej działania o „pewnej systematyczności, stabilności i zorganizowaniu”, które trwają długo lub zdarzają się często.

Jednak ponownie – to orzeczenie nie uściśla, czym miałaby być taka współpraca. – Czy jak podaję mężowi kawę lub zawożę jego faktury do księgowego, to już będę musiała zapłacić ponad tysiąc złotych? – pyta nasza czytelniczka, pani Julia (57 l.). Trudno zaprzeczyć, że brzmi to absurdalnie. Niestety pod tak ogólne przepisy można podciągnąć prawie wszystko.

Jeśli pomoc faktycznie zaczyna już przypominać stałą pracę, warto pomyśleć o umowie-zleceniu dla bliskiej osoby. Tutaj, co prawda, przepisy też są niejednoznaczne, ale wtedy taka sytuacja przestaje być współpracą (w przeciwieństwie do umowy na etat) i spadają koszty. Prawdopodobnie jednak w większości przypadków powyższe przepisy są i będą omijane. Tak samo, jak konieczność zgłoszenia każdej pożyczki Urzędowi Skarbowemu.

Petent kontra urzędnicy ZUS

http://www.fakt.pl/


1 – http://www.finanse.mf.gov.pl/pl
2 http://www.mf.gov.pl/ministerstwo-finansow
3 http://e-prawnik.pl/

Zabrali rodzicom piątkę dzieci, bo żyli w pustostanie, bez ciepłej wody. Decyzję MOPS podtrzymał sąd
Małgorzata Skibińska
Piotr Borowski

do 7 roku życia – 60 % podstawy, czyli 988,20 zł.
do 7 roku życia, jeżeli dziecko posiada orzeczenie o niepełnosprawności – 80 % podstawy, czyli 1 317,60 zł.
od 7 do 18 lat – 40 % podstawy, czyli 658,80 zł.
od 7 do 18 lat, jeżeli posiada orzeczenie o niepełnosprawności (tylko znacznym lub umiarkowanym) – 60 % podstawy, czyli 988,20 zł.
od 7 do 18 lat, umieszczonego w rodzinie zastępczej na podstawie ustawy o postępowaniu w sprawach nieletnich – 60 % podstawy czyli 988,20 zł.
od 7 do 18 lat posiadającego orzeczenie o niepełnosprawności i umieszczonego w rodzinie zastępczej na podstawie ustawy o której mowa w punkcie poprzednim – 80% podstawy, czyli 1 317,60 zł.
Niespokrewniona z dzieckiem rodzina zastępcza otrzymuje dodatkowo na każde umieszczone w niej dziecko kwotę odpowiadającą 10 % podstawy z tytułu sprawowania osobistej opieki i wychowania w wysokości 164,70 zł.

Zofia Robak
Wysokość miesięcznego wynagrodzenia dla zawodowych rodzin zastępczych niespokrewnionych z dzieckiem wielodzietnej lub specjalistycznej rodziny zastępczej wynosi do 160% kwoty podstawy, nie mniej jednak niż 95% podstawy (od 1 564,65 zł do 2 635,20 zł).
Ustalając wysokość wynagrodzenia dla zawodowej wielodzietnej lub specjalistycznej rodziny zastępczej bierze się pod uwagę:
http://www.tvp.info/

„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„`
http://www.forbes.pl/
Strona główna Strategie Zdrowy przepis na sukces

Zdrowy przepis na sukces

Firma Kupiec nie prowadzi z konkurencją wojny cenowej, zamiast tego postanowiła postawić na jakość. I choć działa w branży, w której tani produkt najbardziej przebija się do świadomości konsumenta, to pieniądze przynosi jej przede wszystkim rozwijająca się moda na zdrowy styl życia
Tweet
inShare
Fot. PAP/DPA

Kupiec to jeden z największych producentów zdrowej żywności w Polsce, który dzięki postępującej modzie na zdrowy tryb życia stale się rozwija. Produktami z prostym, zielono-białym logo zapełnione są półki sklepowe w całej Polsce. Od jakiegoś czasu firma dynamicznie rozwija się również za granicą. Jej żywność można kupić prawie na każdym kontynencie, wliczając w to obie Ameryki, Azję i oczywiście Europę, która dla Kupca niezmiennie pozostaje kluczowym rynkiem.

W Paprotni, niewielkiej wsi położonej pod Koninem w województwie wielkopolskim, mieści się siedziba firmy. Jedyna i ta sama od lat, tyle że obecnie znacznie bardziej rozbudowana niż czasach PRL-u, kiedy to firmie przyszło stawiać pierwsze kroki w przemyśle spożywczym. Pomysł na skupienie działalności w jednym obiekcie, składającym się z zakładu produkcyjnego oraz nowoczesnego centrum logistycznego z magazynem wysokiego składowania, to jeden z elementów konsekwentnie realizowanej strategii firmy. Kolejny to propagowanie idei zdrowej żywności, czyli główny filar, na którym niemalże od początku firma opiera całą swoją działalność.

We właściwym miejscu, we właściwym czasie

Marek Darul, założyciel i aktualny prezes Kupca, przygodę z biznesem rozpoczął w 1987 roku, tuż u progu polskiej rewolucji polityczno-gospodarczej. Wówczas dla wielu przedsiębiorców okres transformacji stanowił szansę na odniesienie sukcesu poprzez zagospodarowanie wolnej przestrzeni na rynku, ale akurat prezes Darul zdecydował się postawić na wyjątkowo trudną i ciasną branżę, w której już na samym starcie musiał stawiać czoła silnej i bardziej doświadczonej i konkurencji. W momencie, w którym kilku producentów żywności dryfowało już na głębokich wodach, on tak naprawdę dopiero uczył się pływać.

Początkujący biznesmen miał jednak przeczucie, że ryzykowna branża, w którą postanowił zainwestować w równie ryzykownym okresie, będzie w stanie przynieść mu duże pieniądze. Wierzył bowiem w to, że w kolejnych latach nastąpi wzrost zapotrzebowania na produkty rolno-spożywcze i właśnie na tym obszarze skoncentrował swoją działalność. Czas pokazał, że intuicja i umiejętność wyczucia koniunktury były jego największymi atutami i otworzyły mu drogę do dalszych sukcesów.

Prowadzenie biznesu, z którym dziś podbija branżę spożywczą, Marek Darul razem z kolegami zaczynał od prostego eksportu. Przez lata konsekwentnie budował swoją pozycję, zdobywając cenne doświadczenie i pozyskując coraz więcej kluczowych partnerów. Jednocześnie powoli stawiał pierwsze kroki w konfekcji. Dzięki przemyślanej strategii był w stanie bezpiecznie przetrwać pierwsze lata postkomunistycznej zawieruchy, by w połowie lat 90. wynieść swój biznes na zupełnie nowy poziom.

Sukces budują właściwe decyzje

Do pierwszego przełomu doszło w 1995 roku. Przemiany gospodarze były wtedy w coraz większym rozkwicie, a Marek Darul uznał, że jest to idealny moment, by w kształtującej się gospodarce w konfekcję sypkich produktów spożywczych wejść pełną parą. Jednocześnie zmienił sposoby dystrybucji. Postawił na ludzi – zatrudnił handlowców działających w terenie i stopniowo stawiał na coraz bardziej bezpośrednie relacje z klientami; poszukiwał partnerów i dystrybutorów, którzy – tak jak on i jego firma – dopiero budowali swoją pozycję w trudnej branży, by wspólnie z nimi stawiać czoła konkurenc
„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„„
„Na bogato”: Mieczysław Wilczek – człowiek, który dał Polakom kapitalizm
Paweł Strawiński Dziennikarz Onetu i Biznes.pl

Do biznesu wszedł przez przypadek. Koledzy dla żartu zgłosili jego kandydaturę do konkursu na dyrektora fabryki. Posadę przyjął. Do polityki też trafił przypadkowo. Przyszłego premiera PRL poznał podczas spotkania towarzyskiego. Stanowisko ministra wykorzystał do przeforsowania słynnej ustawy o działalności gospodarczej, która zapoczątkowała w Polsce erę kapitalizmu.
Komentarze do Artykułu;
grzegorzzlublina : 2:03 „Gdy wypowiadał się [Wilczek] przed Biurem Politycznym, generał Jaruzelski zatykał uszy”.
Absolutna bzdura. Generał słynął z doskonałych wręcz form towarzyskich i na taki gest publicznie nigdy by sobie nie pozwolił. Poza tym po co miałby zatykać? Nie był ideologicznym betonem, a reforma odbywała się z jego inicjatywy i pod jego błogosławieństwem.

JA-Zgadzam się W. JARUZELSKI to przede wszystkim Wielki Patriota i wątpię by tak się zachował..
~kl123 : Ponoć ustawy „Wilczka” zostały napisane na 5 stronach. Były jasne dla każdego. Uwalniały rynek i ludzie, jeszcze pod schyłek PRL zaczęli z tego korzystać. Słynne „szczęki” na ulicach. Później przyszli już dziwni ludzie, którzy uznali, że w tej czystej wodzie wszystko widać i zamącili temat wolnego rynku tak, aby „wybranym” można było kraść w świetle prawa. Wilczek popełnił samobójstwo z nieznanych mi powodów, ale jego zasługi dal Polski są niewątpliwe.

suen : Ustawa weszła w życie w 1 stycznia 1989, w czasach PRL-u. W swej pierwotnej formie funkcjonowała rok, do 1 stycznia 1990. Późniejsze nowelizacje a szczególnie ta z 1996 zrobiły z niej karykaturę ustawy o wolności gospodarczej. Jej katem stał się L. Balcerowicz lub raczej wielki rabe (to bardziej pasuje niż guru) Balcerowicza – Jeffrey David Sachs. Nastąpiło intensywne „schładzenie gospodarki” co miało być lekiem na inflacje. Robiono to tak skutecznie, że polska gospodarka a precyzyjniej polskie podmioty gospodarcze, były tak schłodzone, że nadawały się tylko do prosektorium.

jur38 do ~pppp: Chyba się mylisz. Ta ustawa uchwalona została za ministra Wilczka i premiera Rakowskiego – komucha.
To miała być „polska droga”, która komuś niezbyt się podobała.A spróbuj ustalić nazwiska tych, którzy po ’89., zaproponowali kapitalizm.Bo ja nie znam ojców chrzestnych.W „postulatach gdańskich”, nikt nie wspominał o budowie kapitalizmu…Czyżby Soros, Balcerek i Jeffrey Sachs, podesłany przez Reagana?

jur38 do ~pppp: Chyba się mylisz. Ta ustawa uchwalona została za ministra Wilczka i premiera Rakowskiego – komucha.
To miała być „polska droga”, która komuś niezbyt się podobała.A spróbuj ustalić nazwiska tych, którzy po ’89., zaproponowali kapitalizm.Bo ja nie znam ojców chrzestnych.W „postulatach gdańskich”, nikt nie wspominał o budowie kapitalizmu…Czyżby Soros, Balcerek i Jeffrey Sachs, podesłany przez Reagana? zwiń
wczoraj 20:58 | ocena: 94%
odpowiedz
oceń: -1 +1
~baba52 do jur38: Wtedy mało kto kompleksowo o gospodarce myślał a co do piero formułować jakieś programjy zmian. Nie będę przypominać co wtedy było na topie.
wczoraj 21:55 | ocena: 66%
odpowiedz
oceń: -1 +1
~Balcerek to nie Balcerowicz do jur38: Człowieku, nie przekręcaj nazwisk. Balcerowicz a Balcerek to są dwie różne osoby! Balcerowicz to popsuja realizująca plan Sachsa, natomiast pan profesor Józef Balcerek to profesjonalista w każdym calu. Prof. Balcerek od początku ostro krytykował Balcerowicza. Jak się okazuje, we wszystkim PAN PROFESOR BALCEREK MIAŁ RACJĘ! zwiń
wczoraj 23:49 | ocena: 75%
odpowiedz
oceń: -1 +1
~baju baj do ~pppp: następny oszołom który ubzdurał sobie stworzyć w Polsce drugie eldorado już byli tacy przed tobą efekty jakie są każdy widzi. .dalej nie ma co pisać
wczoraj 23:33 | ocena: 66%
odpowiedz
oceń: -1 +1
~PRL_BIS : W PRL nomenklatura ciągnęła zyski z nadzorowania gospodarki, zarówno sektora państwowego, jak i prywatnego, więc była zainteresowana jak najszerszym zakresem tej kontroli. Kiedy jednak sama się uwłaszczyła, żadnych kontrolerów nad sobą już nie potrzebowała i dlatego bezpieka pozwoliła Mieczysławowi Wilczkowi, pełniącemu w rządzie Mieczysława Rakowskiego funkcję ministra gospodarki, na odejście od gospodarczego ideału Hilarego Minca.
Mieczysław Wilczek te oczekiwania spełnił, a nawet więcej – bo usunął ograniczenia blokujące swobodny dostęp do rynku nie tylko nomenklaturowcom, ale wszystkim obywatelom, likwidując ustrój socjalistyczny przy pomocy kilku prostych oczywistości, awansowanych do rangi norm prawnych. Najistotniejszym postanowieniem ustawy o działalności gospodarczej był przepis, według którego podmioty gospodarcze mogły „dokonywać czynności oraz działań, które nie są przez prawo zabronione”. To był właśnie ten cios rozcinający socjalistyczny węzeł gordyjski, dzięki czemu tysiące, a nawet setki tysięcy ludzi z dnia na dzień stały się samodzielnymi przedsiębiorcami. Władza zachowała prawo ograniczania dostępu do rynku w 11 przypadkach, z których większość była podyktowana ochroną przed ryzykiem sprowadzenia niebezpieczeństwa powszechnego (wytwarzanie i obrót materiałami wybuchowymi, amunicją i bronią, produkcja i obrót truciznami), chronienia tradycyjnych monopoli państwowych (produkcja wyrobów tytoniowych i spirytusu), czy wreszcie podyktowanych bezpieczeństwem publicznym (ochrona osób i mienia, usługi detektywistyczne).
Kiedy setki tysięcy ludzi, w dodatku zahartowanych w „szarej strefie” za PRL, uzyskały swobodny dostęp do rynku, uwłaszczona nomenklatura poczuła się zagrożona, a dopuszczeni do zewnętrznych znamion władzy Umiłowani Przywódcy z opozycji demokratycznej zostali pozbawieni oczekiwanych konfitur w postaci łapówek od prywaciarzy. Dlatego przy pozorach wrogości, doszło do cichego porozumienia uwłaszczonej nomenklatury z tzw. „legendami”, żeby za jednym zamachem zlikwidować obydwa zagrożenia. Dlatego bez względu na to, jaka ekipa tworzyła akurat rząd, ustawa o działalności gospodarczej była „nowelizowana” nawet kilka razy w ciągu roku. W rezultacie, w roku 1999, koncesje, licencje, zezwolenia i pozwolenia ograniczające dostęp do rynku, zostały przywrócone aż w 202 obszarach działalności gospodarczej.
zwiń


Kto rozumie inflację i dlaczego deflacja jest zła?

Po raz pierwszy w historii prawdopodobnie doświadczymy deflacji. W letnich miesiącach najprawdopodobniej odnotujemy ujemną dynamikę cen. Oznacza to, że towary będą teoretycznie tanieć. Prognozowana inflacja w 2014 roku to tylko 0,2%. To znacznie poniżej celu NBP, który wynosi 2,5%. Na inflację w tej wysokości będziemy musieli poczekać do końca 2016 roku.

Nigdy nie zapomnę gdy profesor Balcerowicz odwiedził moje rodzinne miasto – Zieloną Górę. W pięknej auli Gagarina (gdyż twarz tego kosmonauty zdobiła fasadę budynku UZ, w której mieściła się aula) odpowiadał na pytania studentów i licealistów. Na wykładzie byłem w ramach licealnej wycieczki i już wtedy zdziwiło mnie, dlaczego na prezentacji obrazującej sukcesy gospodarcze kraju zestawia się nas z Kazachstanem, Gruzją, itp. państwami? Teraz już wiem, że to była zasada kontrastu – im biedniejszy jest kraj porównawczy tym lepiej wypadamy. Teraz to by nie przeszło, bo Kazachstan urósł w statystykach (nie licząc inflacji, która jest tam dosyć sporym problemem).

Jeden z uczniów zapytał profesora jaka „szkoła” inflacji jest dobra – „amerykańska”, która dąży do utrzymania jej na poziomie ok. 2-3% czy „europejska”, którą zbija inflację do zera. Profesor odpowiedział, że nie ma takiej szkoły i inflacja ma być jak najniższa. Nie ma i już!

Głośne brawa i szyderczy śmiech wyśmianego przez kolegów ucznia, którego charyzmatyczny profesor ustawił do pionu były najlepszą lekcją dotyczącą inflacji w moim życiu. Wbiłem sobie wtedy do łba, że im niższa inflacja tym lepiej i należy z nią walczyć wszelkimi dostępnymi metodami. Potem zaczęły pojawiać się pytania – po co za wszelką cenę obniżać inflację skoro ujemna dynamika jest zła? Dlaczego cel inflacyjny to 2,5%? Dlaczego inflacja nie może być zerowa? Można powiedzieć, że na nudnych pytaniach do samego siebie zmarnowałem sobie życie, ale…

…w końcu zrozumiałem, że z inflacją jest zawsze problem

Gdy ceny rosną z powodu wzrostu podaży pieniądza lub na skutek regulacji państwowych to mamy do czynienia z inflacją złą, paskudną i najgorszą z możliwych. Jeśli jednak ceny niektórych produktów rosną z powodu obiektywnego zwiększenia ich jakości, wydajności lub naturalnego wzrostu popytu/spadku podaży to w sumie nie ma w tym nic złego.

Rynek działa trochę jak system naczyń połączonych więc można z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że wzrost cen na jedne produkty powoduje spadek cen innych (konkurencja, itp.).  Oczywiście kłopot się pojawia gdy drożeją dobra pierwszej potrzeby i dobra niższego rzędu w sytuacji, gdy nie rośnie nam dochód. Dyskusję o tym, czym jest inflacja można prowadzić do rana.

Trzy różne problemy

Niemniej przyjmuje się, że gdy przekracza ona rozsądną granicę ok. 5% rocznie to mamy problem. Dokładnie to problem „większy”. Gdy jest mniejsza od 5% to mamy problem „mniejszy”. Nie będzie zaskoczeniem jeśli napiszę, że problem „mniejszy” jest lepszy od „większego”. Ale teraz uwaga. Mamy też trzecią kategorię problemu – problem „niezrozumiały”. I właśnie takim kłopotem jest deflacja.

W praktyce obecna sytuacja związana z ujemną dynamiką cen, czyli deflacją w zasadzie nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości. Z analizy danych odnośnie do cen wynika, że odnotowywany statystycznie spadek cen praktycznie jest nieodczuwalny. W teorii potanieje żywność, bo mieliśmy ciepłą zimę i wszystko ładnie urosło. W teorii też na skutek blokady eksportu wieprzowiny na Wschód – zwiększyła się podaż tego rodzaju mięsa na rynku, a zatem ceny odrobinę spadły.

W zeszłym roku zmniejszyły się też ceny energii o ponad 1%. Dodając do tego letnie wyprzedaże – będziemy mieli lekkie obniżki w kategorii odzież i obuwie- chociaż jak udowodnił Krzysztof Kolany wieczna deflacja na rynku obuwia to mit .  Najbardziej inflacyjne towary, czyli takie, które drożejąc powodują wzrost cen pozostałych produktów to paliwo i… cukier. Paliwo w mojej opinii drożeje nawet jak tanieje, bo w mediach cały czas informują o obniżkach, ale gdy ja muszę tankować to zawsze płacę więcej niż poprzednio. I miliony Polaków razem ze mną. Paliwo dla mnie potanieje jak przestanie kosztować ok. 5,5 zł tylko cena wyniesie mniej niż 4 zł (ale ten VAT, akcyza – przecież to musi być!)

W przypadku cukru nie wypowiadam się w ogóle, bo jest to produkt wyjątkowo spekulacyjny. Gdy tylko jakiś analityk rzuci hasłem, że ceny cukru pójdą w górę to ludzie wpadają w panikę i masowo go wykupują. Zupełnie jakby większość Polaków nie robiła nic innego tylko piekła ciasta i słodziła herbatę. Z lektury komentarzy raczej wynika, że zamiast słodzić to tylko mieszają łyżeczką w filiżance, bo już jest tak źle, że nawet na cukier nikogo nie stać.

Wzrost wartości bezwartościowego pieniądza

Ale powracając do niezrozumiałego problemu deflacji pragnę wyjaśnić dlaczego ekonomiści się jej boją. Z natury rzeczy konsumenci powinni być szczęścili, że rośnie im siła nabywcza pieniądza. Większość konserwatywnych znawców wolnego rynku twierdzi, że nie ma lepszej sytuacji, gdy wartość zgromadzonych w portfelu pieniędzy rośnie i można nabyć za nie więcej produktów.

Łukasz PIechowiak
Sprawdź moje komentarze na Blogbank.pl i Facebooku.

Dokładnie Ci sami znawcy ekonomii na każdym kroku podkreślają, że pieniądz fiducjarny (sztuczny papierowy i nieoparty na żadnym kruszcu) nie ma żadnej wartości i ogólnie powinniśmy nimi palić w piecu. Zatem to dobrze, gdy „bezwartościowy pieniądz” nabiera wartości na skutek spadku podaży „bezwartościowych pieniędzy”. To oczywiście lepsze niż sytuacja gdy  „bezwartościowy pieniądz” traci na wartości na skutek wzrostu podaży „bezwartościowych pieniędzy”. UWIELBIAM TO!

http://dyskusja.biz/-http://dyskusja.biz/lukasz-piechowiak

Dodaj komentarz

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.