http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Mazurek-Dabrowskiego-hymnem-Polski-juz-od-90-lat-Brakuje-w-nim-dwoch-zwrotek-zmieniono-rowniez-rymy,wid,18712264,wiadomosc.html?ticaid=118b1a
Tomek Orszulak

)
W maju 1797 r., po wydaniu przez gen. Jana Henryka Dąbrowskiego odezwy do rodaków, do Włoch przybywali Polacy, by służyć u boku Napoleona, który – jak wierzyli – pomoże im odzyskać utraconą ojczyznę. Do służby w Legionach zaciągnęło się wówczas ok. 7 tysięcy żołnierzy.
Między 16 a 19 lipca 1797 r., podczas pobytu polskich legionistów w Reggio Emilia (w ówczesnej Republice Cisalpińskiej) poeta Józef Wybicki napisał „Pieśń Legionów Polskich we Włoszech”, którą na cześć gen. Dąbrowskiego nazwano „Mazurkiem Dąbrowskiego”. Powszechnie rozpowszechniony pogląd mówi, że „Pieśń Legionów Polskich” powstała do melodii ludowego mazurka. Najczęściej podaje się, że po raz pierwszy publicznie pieśń odśpiewano 20 lipca 1797 r.
„Mazurek Dąbrowskiego” składał się wcześniej z sześciu zwrotek
W 1799 r. tekst pieśni ukazał się drukiem w piśmie wydawanym we Włoszech „Legionowa dekada”. W Polsce po raz pierwszy opublikowano go w 1806 r.
Początkowo „Mazurek Dąbrowskiego” składał się z sześciu zwrotek: „(1) Jeszcze Polska nie umarła/ kiedy my żyjemy/ Co nam obca moc wydarła/ szablą odbijemy/ (ref.) Marsz, marsz, Dąbrowski/ do Polski z ziemi włoski/ za Twoim przewodem/ złączem się z narodem/ (2) Jak Czarniecki do Poznania/ wracał się przez morze/ dla ojczyzny ratowania/ po szwedzkim rozbiorze/ (3) Przejdziem Wisłę przejdziem Wartę/ będziem Polakami/ dał nam przykład Bonaparte/ jak zwyciężać mamy/ (4) Niemiec, Moskal nie osiądzie/ gdy jąwszy pałasza/ hasłem wszystkich zgoda będzie/ i ojczyzna nasza/ (5) Już tam ojciec do swej Basi/ mówi zapłakany/ +słuchaj jeno, pono nasi/ biją w tarabany+/ (6) Na to wszystkich jedne głosy:/ Dosyć tej niewoli/ mamy Racławickie Kosy/ Kościuszkę, Bóg pozwoli” (Tekst według rękopisu Józefa Wybickiego).
„Pieśń Legionów Polskich we Włoszech” była bardzo popularnym utworem muzycznym wśród legionistów walczących u boku gen. Dąbrowskiego. Późnym latem pisał on do Wybickiego następująco: „Żołnierze do Twojej pieśni nabierają coraz więcej gustu i my ją sobie często nuciemy z winnym szacunkiem dla autora”.
=========================================================
Parlamentu Europejskiego
Antonio Tajani został Przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. Pojawił się w nim w 1994 roku i nieprzerwanie od 23 lat sprawuje funkcję europosła lub komisarza. Przed głosowaniem był wskazywany jako jego faworyt. Na nową funkcję został wybrany przez 351 europosłów z m.in. frakcji chadeckiej i liberalnej. Na kontrkandydata Gianni Pittellę oddano 282 głosy.
PAP/EPA
Antonio Tajani urodził się 4 sierpnia 1953 roku w Rzymie. Ma żonę i dwójkę dzieci. Skoczył prawo na uniwersytecie La Sapienza, a od 1974 roku służył we Włoskich Siłach Powietrznych i chronił włoskie niebo stacjonując w bazie radarowej na wschodnim wybrzeżu Włoch.
Następnie został dziennikarzem i w latach 1983-1987 jako korespondent wyjeżdżał do Libanu, Związku Radzieckiego i Somalii. W 1987 roku został dyrektorem rzymskiego oddziału dziennika „Il Giornale”. 10 lat wcześniej gazeta zostaje kupiona przez Silvio Berlusconiego, który wtedy tworzył swoje imperium medialne. Jest to o tyle istotna informacja, bo Antonio Tajani swoją przyszłość polityczną zwiąże właśnie z partią Berlusconiego.
Związki z Silvio Berlusconim
Antonio Tajani w 1994 roku przestaje być dziennikarzem i wchodzi do polityki. Razem z Silvio Berlusconim zakłada partię Forza Italia. A po wygranych wyborach pełni funkcję rzecznika prasowego Berlusconiego, który zostaje premierem Włoch. Ale długo nie sprawdza się jego rzecznik, ponieważ jeszcze w tym samym roku dostaje się z list Forza Italia do Parlamentu Europejskiego.
W strukturach europejskich znajduje się nieprzerwanie od 23 lat. Najpierw jako europoseł zasiadający w ławach Europejskiej Partii Ludowej, której w 2002 roku został wiceprzewodniczącym. Ale w przeciwieństwie do ustępującego Przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, Martina Schultza, ma swój epizod w Komisji Europejskiej.
Antonio Tajani od 2008 do 2014 roku był wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej. Zastąpił w niej Franca Frattiniego, który po wygranych przez Berlusconiego wyborach we Włoszech został ministrem spraw zagranicznych. Antonio Tajani do 2010 roku w Komisji Europejskiej odpowiadał za transport, a od 2010 do 2014 za przemysł i przedsiębiorczość.
————————————————————————————–
Włoska straż obywatelska pobiła Polaka kijami bejsbolowymi. Godzinę błagał o pomoc policji
39-letni rowerzysta z Polski został brutalnie pobity przez włoską straż obywatelską. Mężczyźni z Cassino potraktowali Polaka jak złodzieja. Przez godzinę błagał o pomoc policji.
Trójka mężczyzn z Cassino, która z własnej inicjatywy postanowiła patrolować ulice w ramach straży obywatelskiej, poszukiwała złodziei, którzy w okolicy dopuszczali się drobnych przestępstw. Gdy zobaczyli jadącego na rowerze 39-letniego Polaka rzucili go na ziemię po czym zaczęli brutalnie kopać i bić kijami bejsbolowymi.
Rowerzysta przez godzinę błagał o pomoc policji. W końcu funkcjonariusze przyjechali na miejsce, ale przewieźli Polaka na komisariat w charakterze podejrzanego. Dopiero gdy okazało się, że po prostu wracał do domu, przewieźli go do szpitala i zajęli się trzema agresorami.
Siostra brutalnie pobitego Polaka powiedziała włoskim mediom, że jest załamana zaistniałą sytuacją. Przypomniała, że ich pradziadek podczas II Wojny Światowej walczył na włoskiej ziemi o wolność.
– 70 lat temu nasz pradziadek walczył o wolność na tej ziemi, a oni po prostu pobili mojego brata.
~~~~ ~~~~~ ~~~~
Niemieckie gazety: polski kierowca to wielki bohater! Szukają zamachowca z Tunezji~-http://reporters.pl/
Łukasz Urban pochodzi z Rożnowa. Pozostawił żonę i syna. Był bardzo doświadczonym kierowcą. W dniu zamachu przyjechał do Berlina z Włoch przywożąc swoją Scanią ciężkie konstrukcje stalowe.
Zdziwiło go, że nie chciano ich rozładować tego samego dnia, tylko kazano mu czekać do następnego. Zadzwonił do szefa firmy w Polsce skarżąc się, że musi czekać. Mówił, że „wokół są sami muzułmanie”. Zadzwonił też do żony. Potem kontakt z nim urwał się.
Pozostaje mieć nadzieję, że berlińska policja starannie sprawdzi, jaka była rzeczywista przyczyna wstrzymania rozładunku polskiej ciężarówki w Berlinie, co zmusiło kierowcę do czekania. Taki zamach nie jest przecież organizowany spontanicznie – z pewnością został dokładnie zaplanowany i prawdopodobnie nieprzypadkowo terroryści wybrali samochód z tak ciężkim ładunkiem.
Niemiecka policja, która początkowo aresztowała w tej sprawie Pakistańczyka, wypuściła go z braku dowodów. Teraz ściga Tunezyjczyka Anisa Amri, posługującego się jednak także innymi nazwiskami. Pod siedzeniem ciężarówki znaleziono jego dokumenty, które być może wypadły w czasie szarpaniny z Polakiem. Oto poszukiwany:
~~~~~~~~~ ~~~~~~ ~~~~~~~~~~~~~~~~
Biznesmen wymierzył gorzką karę fiskusowi. Napiętnowany za niepłacenie podatków odwołał inwestycję wartą 250 mln zł
Zawsze uczciwie odprowadzałem i płacę podatki. Nigdy w mojej historii biznesowej nie miałem sprawy karnej ani podatkowej. Reputacja i dobre imię to w biznesie wartości kluczowe. Udowodnię swoją niewinność – mówi dziennikarzom Piero Pini, założyciel i szef firmy Pini Polonia z Kutna.
To komentarz przedsiębiorcy do wydarzeń z początku grudnia. Fiskus i prokuratura w Łodzi pochwaliły się „mocnym uderzeniem w oszustów podatkowych”. Po akcji, w której udział wzięło 200 funkcjonariuszy różnych służb zatrzymano „herszta bandy – Włocha z Kutna”, który rzekomo kręcił karuzelą podatkową, wyłudzając 35 mln zł podatku. Nieoficjalnie mówiono, że straty państwa sięgały około 100 mln. Miał to być – nie budzący żadnych wątpliwości – sukces w słusznej walce o uszczelnienie systemu podatkowego. Informacja obiegła wszystkie media w Polsce.
Po kilku dniach okazało się, że dowody nie są wystarczająco mocne, aby „Włocha z Kutna” osadzić w areszcie. Przedsiębiorca wpłacił 10 mln zł (!!!) kaucji, a zaraz po powrocie do firmy zwołał konferencję prasową. Pokazał dokumenty, które zaprzeczają zarzutom prokuratury i punkt po punkcie zbijał argumenty śledczych. Niezależnie od tego, czy jest w jakimś stopniu winny, czy nie – zasługują one na uwagę.
1. Miał zatrudniać nielegalnych pracowników. A okazało się, że 650 osób pracuje u niego na umowach o pracę. Dokumentację przekazał Państwowej Inspekcji Pracy.
2. Miał korzystać z usług firm słupów, a dzięki fikcyjnym fakturom odzyskiwać 35 mln zł VAT. Okazało się, że największa ubojnia świń w Polsce musi korzystać z wyspecjalizowanych podwykonawców. Mało tego, jeden ze współpracowników potwierdził, że nie jest „anonimowym słupem” (jakich wykorzystuje się przy oszustwach podatkowych) lecz Krzysztofem Bąkiem, szefem firmy działającej na rynku oficjalnie i to od lat.
3. Zaprezentował wyniki szeregu kontroli jakim jego firma podlegała w ciągu ostatnich 6 lat. Dwukrotne „naloty” Straży Granicznej, nie wykazały, że zatrudnia nielegalnie przebywających w Polsce obcokrajowców. Kontrole weterynaryjne, Państwowej Inspekcji Pracy, Najwyższej Izby Kontroli i ZUS-u – również nie wykazały uchybień.
Ktoś podłożył świnię
– Jestem osobą z dużą fantazją, ale nie jestem w stanie zrozumieć, jak to się stało – podsumował swoje zatrzymanie Piero Pini. Jednak na gorzkich słowach się nie skończyło. Włoch stwierdził, że do czasu wyjaśnienia sprawy przez prokuraturę zawiesza budowę ubojni drobiu. W 2015 roku na rozpoczęciu budowy wstęgę przecinał sam minister rolnictwa.
Wstrzymanie budowy wartej 250 mln złotych oznacza, że do budżetu nie wpłynie kilkadziesiąt milionów złotych z podatku VAT. Pini wyliczył, że zainwestował w Polsce już 550 mln zł., zapłacił około 80 mln złotych podatku dochodowego, a dzięki działalności jego firmy i podwykonawców zatrudnienie znalazło około 8000 osób. – Nie liczę na słowo przepraszam, ale na szybkie odzyskanie dobrego imienia – oświadcza.
Śledztwo trwa. Za wcześnie jeszcze przesądzać o wyniku sprawy. Cała historia dobrze opisuje nastroje w gospodarce. Dopiero co, rządzący dziwili się dlaczego przedsiębiorcy wstrzymali inwestycje. Organizacje biznesowe przestrzegały, że uszczelnianie sytemu podatkowego na chybcika uderzy w niejedną uczciwą firmę. Konfederacja „Lewiatan” podważyła sukces skarbówki polegający na wyższym o 300 procent odzyskiwaniu podatku VAT. Tak naprawdę miał on polegać na opóźnianiu nawet skrupulatnie wyliczonych zwrotów podatków.
Z ziemi włoskiej do polskiej
Co ciekawe w raportach ekspertów o szarej strefie można przeczytać w jaki sposób działają oszuści wyłudzający VAT. Prezes Pini w ubiegłym roku pokazał swoją twarz całej Polsce, osobiście zachęcając w reklamach do jedzenia włoskiego salami.
Nie założył firmy wczoraj. Włoska rodzina Pini inwestuje w Polsce od około 10 lat. Do Kutna, gdzie mieści się największy zakład ściągnął ich tamtejszy burmistrz. Ze względu na skalę (zabija i obrabia 16 tys. świń dziennie) i sposób działania (mało płaci pracownikom) budzi kontrowersje. Dziennikarz „Gazety Wyborczej” zatrudnił się w Pini Polonia, ale jedyne co pokazał w barwnym reportażu, to to że prezes mówi do pracowników kur** a także, że praca w ubojni jest koszmarem. Bo jest.